Wojewoda Lubuski Władysław Dajczak spotkał się z dyrektorami Zarządu Zlewni PGW Wody Polskie w Gorzowie Wlkp. oraz Zielonej Górze. Tematem spotkania było przeciwdziałanie skutkom suszy w województwie lubuskim. 10 lat temu, na przełomie maja i czerwca walczyliśmy z powodzią.
Spotkanie z dyrektorem Zarządu Zlewni w Gorzowie Wlkp., PGW Wody Polskie Anną Woćko oraz dyrektorem Zarządu Zlewni w Zielonej Górze PGW Wody Polskie Janem Wardeckim odbyło się na zaproszenie wojewody Władysława Dajczaka.
Tematem spotkania, które odbyło się na zaproszenie wojewody Władysława Dajczaka, było przeciwdziałanie skutkom suszy w województwie lubuskim, w nawiązaniu do rozmów, które Wojewoda Lubuski odbył 26 maja br., z przedstawicielami środowisk rolniczych. Pierwsze informacje na temat suszy, przedstawione wtedy przez przewodniczącego Lubuskiego Forum Rolniczego Władysława Piaseckiego mówiły o średnich stratach w uprawach zbóż na poziomie 60%.
Dyrektorzy zarządów zlewni poinformowali o odbywanych spotkaniach z samorządami gminnymi w celu realizacji wspólnych przedsięwzięć, które mają poprawić sytuację w regionie oraz planach w zakresie utrzymania urządzeń. Jednocześnie zadeklarowali otwartość na spotkania z organizacjami rolniczymi działającymi w regionie.
Zagrożenie suszą
W pierwszym okresie raportowania Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach stwierdził wystąpienie suszy rolniczej we wszystkich gminach województwa lubuskiego. Odnotowano najniższe wartości klimatycznego bilansu wodnego w skali całego kraju. Zagrożone suszą są uprawy zbóż jarych i ozimych, truskawek i krzewów owocowych.
10 lat po powodzi
Jeszcze 10 lat temu, na przełomie maja i czerwca walczyliśmy ze zgoła odmiennym problemem. Od 20 maja do 24 czerwca 2010 roku na terenie województwa lubuskiego trwała powódź, która miała genezę typowo opadową a swoim zasięgiem objęła 32 gminy w granicach 8 powiatów. Wezbrania w Odrze i Warcie wystąpiły niemal równocześnie a pod wodą znalazło się wówczas 13,5 tys. hektarów powierzchni, głównie obszarów rolnych. Największe zagrożenie stanowiła jednak możliwość nałożenia się dwóch fal powodziowych Warty i Odry ale na szczęście zjawisko to nie nastąpiło.
Gdy sytuacja hydrologiczna ustabilizowała się na tyle aby odwołać alarm przeciwpowodziowy, po przejściu kulminacji na Odrze już w sierpniu przypomniała o sobie Nysa Łużycka, która musiała odprowadzić duże ilości wody po awarii jednego ze zbiorników retencyjnych w górnym biegu. Następna była typowa powódź opadowa we wrześniu w zlewni Nysy Łużyckiej i Bobru, skończywszy na powodzi listopadowo-grudniowej na Warcie i Noteci, która właściwie przeciągnęła się do wiosny następnego roku.