↓ Kontynuuj czytanie po reklamie ↓
Szarża łodzią 32-letniego mężczyzny z partnerką i dwuletnim synem na pokładzie w połączeniu z alkoholem mogła skończyć się tragicznie.
- Późnym popołudniem we wtorek, 11 sierpnia, na jeziorze Lubiąż uwagę ratownik WOPR zwróciła łódź, której sternik nie stosował się do znaku zakazującego wytwarzania fal. Na pokładzie znajdowała się również kobieta i dwuletni chłopiec. Mimo kilkukrotnego wezwania przez megafon do zatrzymania łodzi, mężczyzna nie zwolnił. Dopiero po chwili udało się zmusić 32-latka do przemieszczenia się w okolice przystani wodnego patrolu.
- Asp. Przemysław Mataczak – dzielnicowy i policyjny wodnik, który tego dnia pełnił dyżur jako ratownik WOPR – podczas rozmowy ze sternikiem wyczuł od niego woń alkoholu. Wezwany na miejsce patrol Policji przeprowadził jego przypuszczenia a przeprowadzone badanie trzeźwości wykazało prawie promil w jego organizmie. Oznaczało to koniec dalszego rejsu dla całej trójki.
Zobacz również: Dzielnicowy po służbie uratował pijanego człowieka, który topił się w bagnie
↓ Kontynuuj czytanie po reklamie ↓
- Niestosowanie się do znaków wodnych to jedno, ale sterowanie jednostką pływającą w stanie nietrzeźwości jest przestępstwem traktowanym na równi z jazdą samochodem pod wpływem alkoholu. Pokazuje, że nie każdy kto korzysta z uroków lata, na plażę zabiera ze sobą również zdrowy rozsądek. Mężczyźnie grozi teraz kara nawet 2 lat pozbawienia wolności.
- REKLAMA -