(Na) poważnie wyluzowani rockandrollowcy z zespołu Big Cyc, na piosenkach których wychowało się m.in. moje pokolenie. Długo zastanawiałam się, co o nich napisać i właściwie każda forma wstępu zdawała się być zbyt trywialna. Galeria osobowości, morze kreatywności, wybitna inteligencja, wyjątkowa umiejętność odpowiedzialnej zabawy słowem i dźwiękiem… Żywiołowość, optymizm, gorycz, refleksja…
Zespół Big Cyc powstał w roku 1988, czyli 33 lata temu. Od lat gra w niezmienionym składzie: Dżej Dżej, Skiba, Dżery, Piękny Roman, Maras, Gadek. Wydał kilkanaście krążków, a na swoim koncie ma wiele hitów – m.in. przebój Makumba otrzymał nagrodę stacji radiowych Play Box w 1997 r. Kilka lat wcześniej piosenka Berlin Zachodni była wybrana Przebojem Roku 1990. Grupa wielokrotnie zdobywał Złote i Platynowe płyty.
Big Cyc koncertuje od lat w kraju i na świecie m.in. w USA, Kanadzie, Anglii, Irlandii, Szkocji, Finlandii, Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Belgii, Słowacji. Ich występy to prawdziwy show – dynamiczne widowiska pełne humoru, zabawy i znanych przebojów, w trakcie których refleksja nad kondycją współczesnego człowieka zagubionego w świecie technologii i korporacji miesza się ze zjadliwą ironią i satyrą.
Polecamy: 30 lat z wariatami – Big Cyc do nabycia w Empiku
Z jednej strony jesteście postrzegani jako „rockandrollowcy”, z drugiej jako tacy kabaracierze – takie trochę niepoważne chłopaki…. Ja uważam, że trzeba mieć niezwykle wyostrzony zmysł obserwacji świata, by posługując się komizmem, który w Polsce przez cały okres socjalizmu skutecznie służył do walki z systemem, tak doskonale obnażać absurdy życia społecznego i politycznego.
Jacek Jędrzejak (Dżej Dżej): My uważamy się za rasowy rockowy band. Przez lata okazało się, że nasz styl, postrzeganie rzeczywistości, dość specyficzny humor trafił do serc fanów.
Naszą bronią był zawsze cięty język i kpina. Okazuje się, iż tą metodą można choć odrobinę zmienić świat. Ten sposób walki sprawdzał się w absurdalnej socjalistycznej rzeczywistości, działa też teraz. Cały czas polskie sprawy nie są nam obojętne i lubimy o nich mówić. Codzienność jest tak dynamiczna, że nie możemy nadążyć z komentarzami, jednak staramy się ze wszystkich sił… (śmiech!)
Choćby nowa piosenka Ostatni Don… Uodporniliśmy się na wszechobecny hejt. Jeśli coś nam się nie podoba, mówimy o tym głośno, gdyż jest to obowiązek każdego artysty – poszerzanie ram świadomości słuchaczy, zwracanie uwagi na życiowe niebezpieczeństwa. Nie chcemy być zespołem przezroczystym.
Jakie są na dzień dzisiejszy role poszczególnych członków zespołu? Jak rodzą się piosenki?
Dżej Dżej: Przynosimy pomysły na kawałek, które obrabiamy na próbach. Każdy dodaje coś od siebie, solówkę, riff. Potem przy nagraniu jeszcze to zmieniamy. Nie jesteśmy specjalnie uparci. Ma być tak, by wszyscy byli względnie zadowoleni.
Marek Szajda (Maras): Głównym motorem nowych piosenek są teksty. To domena Dżej Dżeja i Krzyśka Skiby, zatem… tekst determinuje klimat powstającej piosenki. Przeważnie Jacek ma już zarys utworu i dzięki temu kawłki powstają stosunkowo szybko. Inna sprawa to nagranie. Tu każdy stara się dodać coś, co jego zdaniem nada utworowi odpowiedni charakter.
9 października 2021 zagraliście (w doborowym towarzystwie) we Wrocławiu koncert pt. Zadzwońcie po Milicję z okazji 40. rocznicy ogłoszenia stanu wojennego i wolnych wyborów w Polsce. Jak była idea tego koncertu? Zastanawiam się nad tym, ponieważ mamy tutaj dwa emocjonalnie wykluczające się wydarzenia: skrajnie dramatyczne i euforyczne?
Dżej Dżej: To przede wszystkim sentymentalny powrót do czasów naszej młodości. Niektórym wydaje się, że czasy stanu wojennego to była fajna zabawa w berka z milicją i ZOMO. Tak niestety nie było. Dopiero pierwsze wolne wybory diametralnie zmieniły sytuację, także w muzyce.
Mogliśmy śpiewać, o czym chcieliśmy, zniknęła cenzura. Mogliśmy wydawać płyty i organizować koncerty bez groźby, że ktoś nas spałuje. Był to również czas globalnego protestu przeciwko komunie. W czasie happeningów Pomarańczowej Alternatywy powstał okrzyk „Zadzwońcie po milicję” skandowany w kierunku oddziałów ZOMO.
Tak naprawdę nigdy nie wierzyliśmy, że to się może udać.
Z drugiej strony ludzie w tamtym okresie kochali rock’n’rolla. Wspaniałe czasy studenckie. Czytanie zakazanych książek, dyskusje po świt. Akademikowe imprezy, dyskusyjne kluby filmowe. Tajne koncerty i spektakle. Jarocin, Rock Arena i… próby do białego rana. W sumie to wszystko zaprocentowało. Myślę, że o wiele bardziej rozwijaliśmy się duchowo, bo finansowo nie stać nas było nawet na porządny rower.
Dlatego czasami warto powspominać stare czasy. W trasie oprócz Big Cyca bierze udział m.in. IRA, Sztywny Pal Azji czy Kobranocka. Atmosfera jest naprawdę fantastyczna.
Maras: Czas pokazał, że teksty piosenek Big Cyca grane na trasie Zadzwońcie po Milicję są wciąż niestety aktualne. Na koncerty z tego cyklu przychodzą najprawdziwsi fani polskiej muzyki i ta podróż sentymentalna uzmysławia im, jak niewiele się zmieniło i ile jeszcze przed nami pracy, by nie wrócić do Polski lat 80-tych.
Wiosną 2021 okazało się, że już nie tylko edukacyjny wierszyk Murzynek Bambo J. Tuwima z 1934 r. jest politycznie niepoprawny, ale również Wasz wielki hit (Makumba, 1996) w nowej wersji budzi wiele kontrowersji?
Dżej Dżej: Czasy się zmieniły i może warto naszą Makumbę ocenić z tej perspektywy. Ta nowa wersja została nagrana przez uczniów szkoły muzycznej z Republiki Środkowej Afryki, również oni sami napisali do niej tekst. Absolutnie nie miał on wymowy rasistowskiej, a negatywna ocena dziennikarzy wynika raczej z nieznajomości realiów panujących w tym kraju i nieznośnej poprawności politycznej.
Lubicie skandale? Kreujecie je czy to tylko efekt uboczny tej zabawy słowem?
Dżej Dżej: To raczej efekt uboczny tego, że lubimy walić prosto z mostu. Śpiewamy piosenki polityczne, a dziennikarze takich utworów boją się jak diabeł święconej wody. Zawsze nadepniemy komuś na odcisk i afera gotowa. Nie ukrywamy, że z przyjemnością śledzimy, jak po premierze piosenki, ludzie okładają się na forach. Im bardziej nas obrażają, tym bardziej się cieszymy, bo wiemy, że trafiliśmy w środek tarczy.
Nie specjalnie interesują nas komercyjne rozgłośnie, gdzie królują piosenki meteorologiczne i dominuje muzyczna galanteria. Uwielbiamy rzucić gównem w wentylator !
Jaka była Wasza prywatna reakcja na czas pandemicznych obostrzeń, poza tym, że śpiewaliście Ja chcę leżeć?
Dżej Dżej: Nie spodziewaliśmy się, że to potrwa tak długo. Nie traciliśmy jednak czasu. Nagrywaliśmy, komponowaliśmy, a nawet kręciliśmy teledyski. Najważniejsze to być w ruchu. Zdaliśmy sobie również sprawę, że w obecnych czasach człowiek stał się zwierzęciem jeszcze bardziej domowym. Świat mieści nam się w obrębie zegarka i telefonu, a wirus spowodował, że nie mieliśmy możliwości przemieszczania się. Staliśmy się samotnikami z rozsądku i musieliśmy nauczyć się z tym żyć. Otoczeni przez monitory komputerów zatęskniliśmy za bliskością drugiego człowieka. Wróciliśmy zatem do koncertów z wielką radością.
Rok 2020 namieszał Wam w planach artystycznych. Z powodu pandemii trasa klubowa Z partyjnym pozdrowieniem 30 lat później została przerwana. Czy takich projektów, które musiały poczekać, było więcej?
Dżej Dżej: Koncerty Z partyjnym pozdrowieniem i Zadzwońcie po milicję wracają z wielkim hukiem. Poza tym odmrażamy nagrania, które regularnie będziemy publikować w necie. Wszystko powoli wraca do normy, co bardzo nas cieszy.
Szczęśliwie wróciliście do grania na żywo. Co przed nami – oprócz wizyty w londyńskiej Remizie?
Maras: Remiego Juśkiewicza znam ponad 30 lat. Grałem z nim w założonym przez niego zespole YA na przełomie lat 80 i 90-tych. Właśnie w 90 roku poznaliśmy chłopaków z Big Cyca. Remi był jednym z organizatorów koncertu zespołu w Inowrocławiu. Później miał swoją knajpkę, która nazywała się tak, jak teraz jego londyński program – Remiza.
Jakiś czas temu Dżej Dżej wystąpił solo w tym programie i Remi zaproponował, że zrobi całą audycje o Big Cycu. Oczywiście zgodziliśmy się z przyjemnością.
Być może zagramy w 2022 na londyńskim WOŚPie. Trwają rozmowy ze sztabem Orkiestry. Mamy nadzieję, że spotkamy się w Londynie na koncercie.
Jesteście na scenie kilka dekad. Moje pokolenie wychowało się na Waszych hitach . Utrzymać się „na fali” tyle lat to wielki sukces. Jaka jest na to recepta czy receptura?
Dżej Dżej: Frank Zappa powiedział „Umysł jest jak spadochron. Nie działa, jeśli nie jest otwarty”, dlatego będziemy szukać i wychylać się dużo odważniej poza narzucone kanony i normy. Inaczej zostaniemy zgorzkniałymi, smętnymi, nudnymi, normalsami. Utrzymamy się na fali, jeśli będziemy ciekawi. Przede wszystkim jednak cały czas musimy się lubić.
Dziękuję za rozmowę!