↓ Kontynuuj czytanie po reklamie ↓

Nieodpowiedzialne zachowanie 37-latka, który postanowił bić pływackie rekordy mając ponad dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu, mogło zakończyć się tragedią. Na szczęście reakcja świadka zdarzenia, policjanta i ratownika WOPR-u uratowały życie mężczyźnie.

pływackie rekordy
fot. Policja

W niedzielę, 9 sierpnia, upalna pogoda sprzyjała kąpieli wodnej. Plaża miejska nad jeziorem Lubiąż tętniła życiem. Podczas gdy jedni odpoczywali, inni czuwali nad ich bezpieczeństwem. Jak podkreśla dzielnicowy gminy Lubniewice, a zarazem policyjny wodniak, asp. Przemysław Matczak, miniony weekend obfitował w kilkanaście interwencji. Dotyczyły one między innymi wypływu sprzętem wodnym bez zabezpieczenia, pływania w miejscu niebezpiecznym, a także niestosowania się do znaków żeglugowych.

↓ Kontynuuj czytanie po reklamie ↓

Jedna z nich mogła naprawdę skończyć się tragicznie. 37-latek ambitnie postanowił przepłynąć na drugą stronę jeziora. Udało się. Jednak kiedy wracał z powrotem, zabrakło mu sił i z trudnością utrzymywał się na wodzie, nie mówiąc już o dopłynięciu do brzegu. Świadkiem tej sytuacji był wypoczywający nad wodą mieszkaniec Lubniewic. Mężczyzna natychmiast powiadomił policyjny patrol wodniaków oraz WOPR.

Służby zareagowały błyskawicznie. Gdy funkcjonariusz wraz z ratownikiem wyciągali 37-latka na pokład łodzi miał on już sine usta i błędny wzrok. Okazało się, że do stanu mężczyzny w dużej mierze przyczynił się alkohol. Przeprowadzone badanie wykazało, że postanowił on bić pływackie rekordy mając ponad dwa promile w wydychanym powietrzu. Tak naprawdę, to sekundy decydowały o jego życiu.

To przykład jak ludzka głupota i brak wyobraźni mogą zakończyć się tragedią. Na szczęście po raz kolejny asp. Przemysław Matczak znalazł się tam, gdzie ktoś potrzebował pomocy. W ubiegłym tygodniu pomógł mężczyźnie, który wpadł do bagna i nie mógł się z niego wydostać.

- REKLAMA -