↓ Kontynuuj czytanie po reklamie ↓

Niedopasowanie na rynku pracy, które możemy obecnie zaobserwować jest gigantyczne i wymaga ono bardzo elastycznego podejścia ze strony przedsiębiorców, pracowników oraz rekruterów – przyznaje ekspert rynku pracy Dorota Siedziniewska-Brzeźniak. Jak mówią specjaliści z rynku pracy w ostatnich miesiącach zniknęła potężna ilość mężczyzn, co mocno odczuwa budownictwo, przemysł, logistyka i transport. Luki kadrowe są dramatyczne.

Mężczyźni pilnie poszukiwani. Dramatyczne luki kadrowe na rynku pracy
Mężczyźni pilnie poszukiwani. Dramatyczne luki kadrowe na rynku pracy. Zdjęcie ilustracyjne – fot. Pexels

Rynek wspierany jest przez kobiety, ale to nie zawsze spełnia oczekiwania poszczególnych sektorów gospodarki. – Wojna z natury rzeczy przynosi pewną feminizację rynku pracy. Widzimy to już teraz w Polsce. Mam jednak wrażenie, że wciąż trudno jest załatać dziurę kadrową, która powstała po 24 lutego i nie jesteśmy w stanie tego zrobić jedynie polskimi rękoma – dodaje ekspertka.

↓ Kontynuuj czytanie po reklamie ↓

Dramatyczne luki kadrowe: „Polski rynek pracy potrzebuje mężczyzn”

W szczytowym momencie w Polsce znajdowało się blisko 3 miliony uchodźców wojennych z Ukrainy. Zdecydowana większość z tych osób to kobiety, dzieci i osoby starsze. Wiele osób z Ukrainy niemal natychmiast była gotowa do podjęcia pracy. Barierą bywał język, czasem także problemy natury socjalnej np. brak stałego miejsca zamieszkania, niepewna sytuacja rodzinna czy konieczność opieki nad dziećmi. Obecnie jednak wiele kobiet już podejmuje pracę. Problem polskiego rynku pracy jest jednak zupełnie inny.

Należy powiedzieć to jasno i wyraźnie. Polski rynek pracy potrzebuje mężczyzn. To jest potrzeba wręcz natychmiastowa. Najsilniej odczuwana przez transport, który od miesięcy boryka się z brakami kadrowymi. Firmy transportowe płacą nawet 30% więcej niż jeszcze rok temu, byle ktoś był gotowy do pracy. Mamy mnóstwo ofert z budownictwa, gospodarki morskiej, rolnictwa czy sektora przemysłowego oraz hal magazynowych. Mężczyźni są pilnie poszukiwani, bo wojna zdmuchnęła z naszego rynku pracy migrantów ekonomicznych. Wiele firm od 24 lutego nie może dojść do równowagi kadrowej – mówi Dorota Siedziniewska-Brzeźniak, ekspert rynku pracy.

– Rozmawiałam ostatnio z właścicielem firmy transportowej, który pilnie poszukuje pracowników. Firma oferuje transport mebli w Szczecinie i okolicach. Sytuacja kadrowa jest tak fatalna, że ten człowiek zakasuje rękawy i w białej koszuli wnosi klientom meble. Taka sytuacja jest zapewne w wielu firmach – mówi Dorota Siedziniewska-Brzeźniak.

Feminizacja rynku pracy? Kobiety znajdują prace w halach produkcyjnych i rolnictwie. Rzadziej w transporcie i budownictwie

Czy należy spodziewać się feminizacji rynku pracy? To oczywiste następstwo wojny, choć w przypadku Polski nie będzie to tak silne, jak np. w samej Ukrainie.

Uchodźcy wojenni obecni w Polsce to głównie kobiety. Bardzo często trafiają one do naszej agencji i proszą o pomoc w znalezieniu pracy. Bariery to język, dyspozycyjność oraz konieczność np. opieki nad dziećmi. Mamy dużo ofert z sektora handlowego czy turystyki, a to wymaga podpisywania umów na konkretny czas np. kwartał czy konieczność przeprowadzenia się nad morze. Nie wszyscy są na to gotowi. Bardzo często słyszymy również, że osobom z Ukrainy nie potrzebna jest umowa, wystarczy jak będzie dniówka i koniec. Takie oczekiwania nie satysfakcjonują przedsiębiorców – mówi ekspertka.

Kobiety z Ukrainy znajdują pracę w halach produkcyjnych przy drobnych pracach manualnych, jako pracownice gastronomii czy np. przy sprzątaniu. Takich przypadków mamy najwięcej. Pojawiają się także przypadki zatrudniania kobiet z Ukrainy w rolnictwie czy w transporcie. Tutaj więc ten zwrot ku kobietom jest rzeczywiście obecny – mówi Dorota Siedziniewska-Brzeźniak.

- REKLAMA -