↓ Kontynuuj czytanie po reklamie ↓

Zatrzymanie we Wrocławiu, które z pozoru miało być rutynową kontrolą, przerodziło się w poważną interwencję, w wyniku której odkryto nie tylko, że kierowca był pod wpływem kokainy, ale również przewoził w bagażniku blisko 60 kg nielegalnego tytoniu.

Nielegalny tytoń w bagażniku, kokaina we krwi
fot. Policja Dolnośląska

Cała sytuacja miała swój początek, gdy funkcjonariusze drogówki zauważyli czerwoną Hondę, którą podróżował mężczyzna wraz z psem. Początkowo nic nie wskazywało, że interwencja przerodzi się w bardziej poważne działania. Policjanci postanowili zatrzymać auto do rutynowej kontroli, podejrzewając jedynie, że kierowca może być rozkojarzony. W trakcie sprawdzania jego dokumentów, szybko okazało się, że mężczyzna nie posiada uprawnień do kierowania pojazdami. Był to jednak dopiero początek całej sprawy.

↓ Kontynuuj czytanie po reklamie ↓

Kokaina we krwi i tytoń w bagażniku

Podczas dalszej kontroli, funkcjonariusze zauważyli, że 33-latek jest bardzo zdenerwowany i zachowuje się w sposób budzący podejrzenia. Przeprowadzony na miejscu test narkotykowy potwierdził, że kierowca był pod wpływem kokainy. W tej sytuacji policjanci postanowili dokładniej przyjrzeć się zawartości pojazdu, który – jak oświadczył kierowca – został pożyczony od znajomego.

W bagażniku auta znaleziono trzy duże worki wypełnione krajanką tytoniową, ważącą łącznie blisko 60 kilogramów. Odkryto także kilkadziesiąt paczek papierosów, które nie posiadały wymaganych polskich znaków akcyzowych. Jak się okazało, przewożony tytoń był nielegalny, a jego wartość szacowana jest na kilka tysięcy złotych.

Mężczyzna został natychmiast zatrzymany i przewieziony do policyjnego aresztu. Jego podróż zakończyła się zarzutami nie tylko za prowadzenie pojazdu pod wpływem narkotyków i bez uprawnień, ale także za posiadanie i przewożenie nielegalnego tytoniu. Cały towar trafił do policyjnego depozytu, a sprawa będzie miała swój finał w sądzie, gdzie kierowca będzie musiał zmierzyć się z poważnymi konsekwencjami prawnymi.

- REKLAMA -

Komentarze