W pierwszej chwili czaruje urodą i życzliwością, drugie spojrzenie pozwala dostrzec wrażliwość i pasję. Beata Czernecka to rodowita Krakowianka, tak jak ja, i… być może w tym tkwi sekret jej uroku?!

Beata Czernecka, artystka krakowskiego Kabaretu Piwnica pod Baranami i jej działalność w Sieci podczas lockdownu [wywiad]
Beata Czernecka – fot. Łukasz Broś / stylizacja: bellarossa.pl

Beata Czernecka karierę sceniczną zaczęła już w przedszkolu, nie dziwi zatem, że ukończyła PWST w Krakowie i szybko stała się jedną z najbardziej charakterystycznych artystek Piwnicy pod Baranami i tego pięknego miasta królewskiego. Beata jest również filozofem, pedagogiem religijnym i katechetą. Ukończyła Akademię Ignatianum, by zająć się szeroko pojętym wychowywaniem, w tym prowadzeniem terapii poprzez sztukę.

↓ Kontynuuj czytanie po reklamie ↓

Jest laureatką wielu festiwali, zagrała w swoim życiu szereg koncertów i recitali o różnej tematyce, jednak najczęściej kojarzona jest z muzyką żydowską. Na początku grudnia 2020 r. wbrew wszelkim przeciwnościom losu artystka nagrała recital Zol Zajn, z którym m. in. pod koniec lat 90-tych wystąpiła z solowym występem jako jedyna Polka w finale IX Festiwalu Kultury Żydowskiej na ulicy Szerokiej w Krakowie, co zostało zarejestrowane przez TVP 2. Ponadto w 1999 r. rozpoczęła współpracę z wybitnym zespołem Cracow Klezmer Band (obecnie Bester Quartet).

O sukcesach jakie odniosła Beata Czernecka i projektach, w których brała udział można by pisać i pisać, lepiej zatem niech opowie o nich sama – przynajmniej o tych bieżących i planowanych na kolejny, nowy rok…

Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz: W marcu musiałaś zmierzyć się z lockdownem – nie tylko jak artystka, ale zwyczajnie jako człowiek. Mieszkasz sama. Jak ten czas wspominasz?

Beata Czernecka: Zostałam w domu, odcięta od świata. Miałam dwa wyjścia: poddać się temu wszystkiemu – dać zastraszyć, prawie zwariować, albo zacząć jakąś walkę o siebie. Nie było to jednak podjęcie konkretnego działania ukierunkowanego na kreatywność. Kiedy słyszałam, że jedni gotują, drudzy malują, trzeci coś jeszcze, to tym bardziej chciałam robić na przekór – taką mam naturę. Poszłam w kierunku modlitwy i kontemplacji. W nich szukałam swojej siły i drogi. Postawiłam na moc aktu twórczego. Istnieje prawdopodobieństwo, że gdyby nie pandemia i lockdown, nie odkryłabym w sobie tego wszystkiego – zaradności, kreatywności…

Po raz pierwszy spędziłam też całkiem samotnie Święta Wielkanocne. Bałam się odwiedzać moich rodziców. Nie chciałam ich czymś zarazić. To było trudne…

Pamiętam, że jakoś  w Wielkim Tygodniu poszłam do kościoła (wtedy wpuszczano tylko po pięć osób) i chociaż jednego dnia zjawiałam się godzinę wcześniej, a nie udało mi dostać do środka, więc słuchałam z uchem przytkniętym do drzwi. To było wstrząsające doznanie. Doceniłam to, czego nie doceniałam. Jeśli ktoś jest wierzący i tego potrzebuje, przeżył szok…

W ogóle wszystko, co się dzisiaj dzieje z kościołem jest trudne, ale mnie nie przeraża, gdyż jest właśnie szansą na to, że zajdzie w nim oczyszczenie i wróci do korzeni, stając się prawdziwą Bożą Wspólnotą, która nie będzie się musiała wstydzić tego, co się wydarzyło. Czasem coś burzy się po to, aby powstało na nowo. Jest to absolutnie konieczne. Koniec jest ziarnem początku. To zresztą dotyczy nie tylko kościoła, ale człowieczeństwa i relacji międzyludzkich również. Należy zabrać się za odbudowywanie – zadbać o człowieka, który cierpi, został skrzywdzony. Ja się utożsamiam z kościołem bardzo, ale tym ewangelicznym, ubogim i powszechnym, takim który pomaga i pochyla się nad biedą ludzką.

Szukałaś drogi i ją znalazłaś, choć nie mogłaś realizować się w sposób taki, jak dotychczas. Oprócz tego, że śpiewasz w Piwnicy pod Baranami, to przecież wykładasz na uniwersytecie trzeciego wieku (UPJPII), pracujesz w Studium Terapii przez Sztukę Inki Dowlasz, realizujesz prywatne projekty edukacyjne. 

Beata Czernecka: Zarówno Uniwersytet jak i Studium są cały czas zamknięte – od marca. Były jakieś próby otwarcia, dostawałam harmonogramy, niestety nic takiego się nie wydarzyło. Mogłam jedynie działać w ramach Pracowni Rzemiosł Twórczych, prowadząc zajęcia z młodzieżą.

Piwnica była przez jakiś moment otwarta, ale ja w tym czasie nie mogłam grać, zatem tego bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem (w tym z publicznością) od wiosny miałam bardzo niewiele.

Być może ktoś inny na Twoim miejscu poddałby się temu „nic nierobieniu”, ale to nie w Twoim stylu?

Beata Czernecka: Mój świat i sposób, w jaki żyłam zupełnie się zmienił. W kwietniu pojawiała się możliwość pisania projektów, czyli zdobycia środków, które artyście również pozwolą przeżyć, nie tylko tworzyć. Nie miałam ani laptopa, ani iPADa. Jestem osobą, która do zeszłej wiosny nie przeprowadziła w Sieci żadnego spotkania żywo! Nie zamierzam się jednak poddawać. Postanowiłam, że organizuję odpowiednie sprzęty. Najpierw zacznę udzielać lekcji on-line, następnie napiszę projekty… Nie miałam pojęcia, że to wszystko tak cudownie się potoczy, rozwinie, będzie mieć kontynuację, a także doprowadzi do przewartościowania mojego życia i funkcjonowania w Internecie.

A… zaczęło się od projektu Anielski Bezmiar Istnienia – Beata, która spaceruje po „naszym” Krakowie i zachwyca, przypominając nam o roli Aniołów w życiu człowieka…

Beata Czernecka: Do jego realizacji doszło dzięki wsparciu Krakowskiego Biura Festiwalowego, które zorganizowało konkurs Partnerstwo dla Muzyki. Udało się pozyskać dotację, ale nie miałam żadnego sprzętu – laptopa, kamery, nawet porządnej komórki. Ale udało mi się zorganizować, jak już wspominałam, odpowiedni sprzęt – ktoś podarował mi iPADa, ktoś laptopa. Smartfona dostałam od taty emeryta. Dzięki temu mogłam m.in. prowadzić zajęcia on-line z młodzieżą. Ponadto potrzebowałam operatora kamery. Tym zajęła się moja uczennica – cudowna Olga Skalska. Wspierał nas też Mateusz Damarski.

Kraków był pusty, co o tej porze roku nie ma prawa się zdarzyć w normalnych okolicznościach, stał się dla nas zatem jedną wielką sceną. Ja czytałam, Olga kręciła. Wykorzystałyśmy też moje pieśni z płyty Blask Aureoli. Nakręcone do niej teledyski stanowiły ilustrację do film.

Ani krzty planu, scenariusza czy reżyserii – jeden wielki „spontan”.  (uśmiech!)

Następnie realizowałaś Motywacyjne spotkania dla osób dojrzałych.. Warsztaty na podstawie nauczania Papieża Jana Pawła II. Papież jako artysta i pedagog…

Beata Czernecka: Tak. Były to trzy godzinne spotkania – pogadanki całkowicie na żywo w Sieci, co było dla mnie wielkim wyzwaniem i na tym polegała istota projektu. Nagrania są własnością Krakowskiego Forum Kultury.

Skąd taki pomysł?

Beata Czernecka: Z pewnością stanowiły wynik mojego wykształcenia. Zajmuję się nie tylko śpiewem, aktorstwem, ale też filozofią dialogu i filozofią dramatu. Projekt był, w zakresie nauk humanistycznych, mocno interdyscyplinarny (z pogranicza sztuki, kultury, filozofii, pedagogiki, psychologii).

Nie mogłaś wykładać na Uniwersytecie Trzeciego Wieku, ale zawalczyłaś o seniorów w inny sposób?!

Beata Czernecka: Nie wydarzyłoby się to bez środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Udało się zrealizować w Sieci Motywacyjne warsztaty dla dojrzałego człowieka. Twórcza pełnia i moc życia w Domu Seniora. To było coś niesamowitego dla mnie. W celu przeprowadzenia zajęć, musiałam stworzyć własną grupę na FB, poza moim prywatnym profilem. Powstały zatem:

Odbywały się tam rzeczy, których bym sobie nigdy nie wyśniła. Mieli być sami seniorzy, ale zainteresowanie było bardzo duże. Miałam uczestników od 18 roku życia do… nieskończoności (ścisła grupa liczyła około 100 osób i miała rozpiętość od 40 do chyba 95 lat).

Spotkania odbywały się za pośrednictwem Messengera i ZOOM-u, ale także na żywo w 3-4 osobowych grupkach (z zachowaniem standardów bezpieczeństwa) lub indywidualnie. Powstało z tego sześć godzin nieprawdopodobnego materiału – poezja, muzyka, teatr.

A co działo się po wakacjach, bo przecież restrykcji nie zdjęto, tylko zaczęto je zaostrzać?!

Beata Czernecka: We wrześniu, dokładnie dwunastego, wystąpiłam z Piwnicą i Jej gośćmi w Operze Krakowskiej w ramach corocznego koncertu z okazji urodzin Piotra Skrzyneckiego. Otrzymałam wtedy odznaczenie państwowe Honoris Gratia od Prezydenta Krakowa za zasługi dla miasta. To było wzruszające.

Później na scenie piwnicznej nagraliśmy dla MDK w Mińsku Mazowieckim koncert w ramach Festiwalu Piotra Skrzyneckiego. Nie mógł on się odbyć w tym roku z powodu pandemii, dlatego MDK zamówiło nasz występ. Pisałaś o nim, a Twoja notka znalazła się przecież na FB Piwnicy.

Będę też na koniec grudnia nagrywać z Tamarą Kalinowską koncert na żywo – premiera kilka dni później. W planach do końca roku jeszcze nagranie już z całym Kabaretem kolędowej płyty CD i DVD. Oczywiście to gdzieś w Sieci na pewno się pojawi (na pewno na moim FB, Tamary czy też Piwnicy pod Baranami).

Zapomniałaś o najważniejszym… koniec grudnia 2020 to premiera recitalu ZOL ZAJN (pieśni w języku Jidisz), który nagrałaś w Mikołajki.

Beata Czernecka: Koncert był przekładany jakieś cztery razy – w tym pewnie również z powodu pandemii. W związku z tym postanowiłam go nagrać jako film, którego premiera będzie w Internecie. Nie mogłam mieć publiczności, nie mogłam sprzedać biletów i dlatego zorganizowałam zrzutkę na realizację tego celu, gdyż nie mogłam liczyć na żadne dotacje. Udało się. Recital „na żywo” zarejestrowała profesjonalna ekipa. Nagrywaliśmy na ścieżki, materiał ten nadaje się na płytę w przyszłości. Jest to dla mnie bardzo ważne.

Miałam przyjemność obejrzeć koncert przedpremierowo i jest wspaniały! Zapraszam gorąco! Kiedy w ogóle zaczęłaś śpiewać?

Beata Czernecka: Początki mojego śpiewania to Schola Dominikańska i związane z tym występy  m.in. na Światowych Dniach Młodzieży – zarówno z Janem Pawłem II (śpiewałam bardzo dużo solo) jak i Papieżem Franciszkiem (zaśpiewałam m.in. cały swój recital pieśni żydowskich). Podczas tych pierwszych wizyt Karola Wojtyły w Polsce, byłam bardzo młodą dziewczyną, która pracowała przy organizacji tego wszystkiego, co się działo.

Wróćmy jeszcze do Twoich planów. Opowiedziałaś o tych związanych z Piwnicą, a takie bardziej Twoje, indywidualne? Wiem, że tego jest sporo…

Beata Czernecka: Chcę na pewno, aby z moich materiałów w pracy z seniorami podczas wiosennego lockdownu powstał film edukacyjny. Jak wspominałam, mam sześć godzin fantastycznego materiału. Chcę to zmontować, przy pomocy jednego młodego człowieka (uśmiech!). Celem jest pokazanie mojej pracy on-line z ludźmi w dojrzałym wieku. Pewnie od stycznia się tym zajmę.

Mimo, iż wszystko dobiegło końca, ludzie Ci mają wciąż ze sobą kontakt. I stąd mój pomysł! To było tak wartościowe, przepiękne, prawdziwe, wyszło spoza tych ram – dać artyście przeżyć.

Włożyłaś w to całe serce. Być może dało się odczuć, że robisz więcej niż by trzeba i stąd tak niesamowita reakcja uczestników?

Beata Czernecka: Dałam z siebie wszystko i chciałabym, żeby te cuda, które się zadziały, nie zaginęły. Mam już nawet tytuł filmu: Głębia życia seniora.

Może podpowiem Ci drugą część tytułu? Rzecz o motywacyjno-inspirujących spotkaniach aktorki Beaty Czerneckiej w lockdownie…?

Beata Czernecka: O czymś takim myślę! (śmiech!) Na ten cel również będę zakładać tzw. zrzutkę i oczywiście szukam sponsorów…

Nie pochwaliłaś się jeszcze wszystkim…

Beata Czernecka: Ponadto zgłosiłam projekt dotyczący edukacji teatralnej i terapii przez sztukę. Jeśli dostanę budżet, będę takie zajęcia realizować w Sieci dla młodzieży z mojej Pracowni Rzemiosł Twórczych. Być może będę go realizować przez cały przyszły rok.

Czekam również na wyniki konkursu złożonego o grant z ramienia Stowarzyszenia Artystów i Sympatyków Piwnicy pod Baranami, który byłby kontynuacją moich działań wiosennych z seniorami. W planie jest m. in. amatorski festiwal dla seniorów.

Kolejna rzecz to projekt, który chcę zrealizować dla wydawnictwa SEM Marioli Szklarskiej i Pracowni Twórczej Ogród Rozmaitości,  nastawiony na realizację działań twórczych z seniorami, młodzieżą, osobami niepełnosprawnymi i niezamożnymi. Chodzi o dotarcie ze sztuką i kulturą w miejsca, w które z różnych przyczyn zazwyczaj ona nie dochodzi. Ale… szersze mówienie o tym będzie miało sens dopiero, gdy otrzymamy fundusze.

Oczywiście myślę też o tym, by grać w teatrze w filmach. Tęsknie za tym. I chciałabym też, ponieważ kocham muzykę orientalną, przygotować jakiś recital z muzyką świata. Jakieś drobne kroczki w tym kierunku już zrobiłam.

Czego nie udało się Ci zrealizować z powodu pandemii?

Beata Czernecka: Nie mam poczucia, że coś przepadło, gdyż działałabym w schemacie. Dla mnie ma znaczenia to, co się ze mną stało podczas trwania pandemii. Znalazłam w sobie silę, moc do tworzenia i przetrwania, której prawdopodobnie nigdy bym nie odkryła, gdybym nie doświadczyła zaistniałej sytuacji. Zawsze mówiło się o mnie, że jestem osobą bardzo silną, ale to, co rzeczywiście we mnie zaszło, jest niesamowite. Również mam na myśli to moje funkcjonowanie w Sieci.

Jaka jest recepta na przetrwanie tego szaleństwa?

Beata Czernecka: Przypomniałaś mi teraz o wszystkich moich pytaniach do seniorów w podobnym tonie. Dziś, gdy ktoś mnie pyta, ciężko podać mi receptę. Każdy człowiek musi w głębi własnej duszy odkryć tkwiące w nim siły, które go poprowadzą. Jestem o tyle zaskoczona pozytywnie, że oprócz zastoju, zrujnowania gospodarki, jest to moment całkowitego oczyszczenia świata.

Ważne jest też, by nie poddać się temu zamknięciu i biedzie… Zawsze, ale to zawsze jest obok  nas ktoś, komu jest ciężej i trzeba się skupić na niesieniu pomocy, nie na sobie, bo to do niczego nie prowadzi…

- REKLAMA -