↓ Kontynuuj czytanie po reklamie ↓

To nie jest nasza pierwsza rozmowa. Dwa lata temu Katarzyna Dominik udzieliła wywiadu do książki Moje prywatne bohaterki. Jesteś jedną z nich, którą poczyniłam wraz z Małgosią Jurkowską. I tak zaczęła się ta nasza wypełniona słowem (i czynem) przygoda, która trwa po dziś dzień. Ona zachęciła mnie do publikowania wierszy w grupach poetyckich i jestem Jej za to wdzięczna – zawsze to podkreślam. Miałyśmy też możliwość pracować razem przy moim ostatnim projekcie literackim, a przed nami wydanie wspólnego tomiku poetyckiego. Mam nadzieję, że Kasia jeszcze się nie rozmyśliła!

Poetka Katarzyna Dominik, czyli „dziewczyna z sąsiedztwa” [wywiad]
Katarzyna Dominik – fot. materiały autora, Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz

Katarzyna Dominik, oprócz tego, że ma serce na dłoni i jest niezwykle wrażliwa na piękno słowa pisanego (poetka, publicystka, eseistka, korektor i edytor tekstów), to także doktor historii i dziennikarka. Jest laureatką wielu konkursów literackich polskich i zagranicznych – m. in. Międzynarodowego Stowarzyszenia Artystów Autorów Dziennikarzy i Prawników Virtualia ART.

↓ Kontynuuj czytanie po reklamie ↓

Niby „dziewczyna z sąsiedztwa”, a przecież Katarzyna Dominik to propagatorka i ambasadorka DKMS Bazy Dawców Komórek Macierzystych Polska, działaczka Stowarzyszenia Pacjentów Po Przeszczepie Szpiku Kostnego w Katowicach oraz Fundacji Lokujmy w Dobro, członkini Myślenickiej Grupy Literackiej „Tilia”, Klubu Literackiego Rubikon, administratorka wielu grup literackich. Trudno w kilu zdaniach przedstawić cały Jej dorobek twórczy, zatem może po prostu lepiej sięgnąć po te wiersze, w których do bólu kocha, tęskni, marzy, obserwuje świat, cieszy się promieniem słońca, zadaje pytania i… niekiedy odpowiada na te niewygodne i niepostawione – zawsze szczerze, prawdziwie, bez udawania kogoś, kim nie jest!

Polecamy: Dziewczyna z sąsiedztwa w sklepie EMPIK.com

Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz: Jesteś administratorką różnych grup poetyckich. Czy dostrzegłaś w twórczości innych osób motyw koronawirusowy?

Katarzyna Dominik: To prawda, czasy nastały ciężkie, zarówno dla ludzi, jak i twórczości literackiej. Ubolewam nad tym, ponieważ czuć oddech pandemii prawie w każdym utworze. Poeci jak zaklęci (choć nie wszyscy oczywiście) piszą na ten temat, a przecież powinniśmy tym bardziej od tego uciec w świat piękna słowa lirycznego. Powinniśmy swoją poezją nieść miłość i nadzieję, że już niebawem ponownie poczujemy powiem świeżego powietrza.

Myślisz, że tego roku w poezji nadejdzie „wiosna” (symbol wolności i radość)?

Katarzyna Dominik: Ufam, że tak się stanie, że w końcu wiersze znowu będą pęczniały od pięknych metafor, barwnych opisów, frywolnych wersów i radością przesiąkniętych strof.

Początek ubiegłego nie należał do najłatwiejszych. Pandemia i lockdown odbiły się również na tematyce Twojej twórczości?

Katarzyna Dominik: Początkowo nie, później napisałam kilka wierszy wzmiankujących o sytuacji, jaka wówczas zaistniała.

I tu jest jakieś ale…

Katarzyna Dominik: Jest, gdyż szybką się ocknęłam. Nie popłynęłam z prądem i nie dałam się zatopić koronawirusowemu tsunami. Wróciłam na właściwy tor, zajęłam się twórczością dającą radość i szczęście. Choć faktycznie lockdown niejako przyczynił się do częstszego uciekania do krainy literatury pięknej.

W moim odczuciu grupy poetyckie, jako przestrzeń umożliwiająca dzielenie się swoją twórczością z innymi, szczególnie spełniają w obecnych czasach funkcję terapeutyczną. Jakie jest Twoje zdanie?

Katarzyna Dominik: Już od dawna wspominałam, że dla mnie poezja jest rodzajem terapii, panaceum na wszystko, co sprawia ból, cierpienie i przyczynia się do złych emocji. I to się teraz sprawdza, gdyż wielu poetów pisząc czy to do szuflady, czy publikując na portalach społecznościowych, ucieka i to dosłownie w inny wymiar, zdrowy i bez piętna koronawirusa. Stają się dzięki temu wolni, pozbawieni (pan)demonicznych naleciałości. Umieją rozróżnić prawdę od fikcji, jaką niestety jesteśmy obecnie karmieni.

Jak Ty, tak prywatnie, psychicznie radziłaś i radzisz sobie z pandemią, wirusem. Jesteś osobą szczególnie wrażliwą na infekcje.

Katarzyna Dominik: Szczerze mówiąc/pisząc z takim restrykcyjnym stanem musiałam nauczyć się żyć już ponad 20 lat temu, kiedy usłyszałam diagnozę. Życie w zamknięciu, sterylne warunki, maseczka na twarzy i ochronna odzież stały się moim chlebem powszednim, dlatego też nie miałam problemów do zaadoptowania się do obecnej sytuacji. Niemniej nie ukrywam, że brakuje mi promieni słońca, powietrza, ludzi. Tej swobody poruszania się i obcowania z przyrodą. Jednak nie daję się ponieść fali pandemii i robię swoje, piszę, staram się normalnie funkcjonować, nie czytam wszystkiego, co tylko ukaże się na temat Covid-19.

Oczywiście trzymam się zaleceń onkologów, ale bez przesady, nie daję się zwariować, bo wówczas faktycznie mogłabym stracić zmysły. Mam zdrowe podejście do sytuacji, staram się z rozsądkiem i otwartym umysłem podchodzić do tej lawiny informacji, jaką media zalewają nas każdego dnia. Wolę obcować z poezją, bo w niej siła, w niej życie.

Z pewnością miałaś jakieś plany pisarsko-wydawnicze na rok 2020. Jaki jest stan ich realizacji na dzień dzisiejszy (oprócz tego, że nasza wspólna pozycja wisi w zawieszeniu, ale to akurat z mojej winy)?

Katarzyna Dominik: W tej materii pozostałam niezłomna. To, co zaplanowałam, z pomocą Bożą wykonałam, z naddatkiem. Miałam w zamiarach wydać tomik, ukazały się dwa, Nowe Jeruzalem i Język Babilonu (tego drugiego był nawet dodruk, pierwszy raz podczas mojej przygody z poezją). A to cieszy i nie dlatego, że mam kolejną pozycję na koncie, ale dlatego, że ludzie chcą czytać, że poezja powraca do życia i to ze zdwojoną siłą.

Jesteś poetką, której twórczość zachwyca. Trudno zliczyć nagrody i wyróżnienia, jakie posypały się przez ten rok.

Katarzyna Dominik: Tu zaprzeczę, nie jestem poetką, tylko dziewczyną z sąsiedztwa kochającą pisać (uśmiech!). A nagrody, dyplomy nic nie znaczą bez ludzi, bez przyjaciół. Bo: Gdybym mówił(a) językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał(a), stał(a)bym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący [1 Kor 13, 1]. To ludzie nadają sens mojemu życiu, sprawiają, że staje w szranki z chorobą i z przeciwnościami. Są moją ostoją, bezpieczną przystanią, akumulatorem ładującym moje baterie. Zawsze powtarzam: z Wami jestem wszystkim, bez Was nikim.

Sprytnie unikasz odpowiedzi, ale może to jest właśnie miejsce i czas, w którym warto się nieco pochwalić!

Katarzyna Dominik: Nie słowa, ale czyny mówią za człowieka, zatem niech i moje przemówią w imieniu „dziewczyny z sąsiedztwa”. W końcu nadzwyczajność tkwi w prostocie.

Masz jakąś swoją „receptę” na przetrwanie, którą warto podzielić się z innymi w tych trudnych czasach?

Katarzyna Dominik: Raczej nie. Staram się brać życie pełnymi garściami, błogosławić każdy nowy dzień i dziękować Bogu za każdy oddech. Wiele burz już doświadczyła, niejeden huragan łamał moje skrzydła, tysiące szpil miałam między żebrami, i wiem, że przepisy, recepty nie sprawdzają się. To tylko schematy, które jak się powiela, przestają działać. Najlepsza recepta na życie, to brak recepty. (śmiech!)

- REKLAMA -